Domowa pasta do zębów

Domowa pasta do zębów

Zrobienie domowej pasty do zębów wcale nie musi być trudne ani czasochłonne. Mam dla Was prosty przepis, wystarczą trzy składniki i mały szklany słoiczek do przechowywania pasty.
Poniżej widzicie białą pastę, którą przez chwilą wymieszałam, do jej wykonania użyłam:
1 łyżkę sody oczyszczonej
1 łyżkę oleju kokosowego

Olej powinien mieć płynną konsystencję, wtedy łatwiej będzie uzyskać gładką pastę. Wystarczy wymieszać i pasta jest gotowa:) Można też dodać trochę zielonej glinki, ale nie jest to konieczne.
Olej kokosowy pomaga chronić zęby przez próchnicą, hamuje rozwój bakterii nazębnych. Świetnie sprawdza się w pielęgnacji jamy ustnej.


Zawsze dodaję kilka kropel olejku miętowego, można użyć też innych, w zależności od upodobań.


Gotową pastę przechowuję w małym szczelnie zamkniętym słoiczku, wystarcza na kilka dni. Nigdy nie robię większej porcji, bo przygotowanie zajmuje dosłownie minutę. Wolę co kilka dni zrobić świeżą porcję.
Pasty nie trzeba przechowywać w lodówce. Nakładam ją na szczoteczkę łyżeczką, żeby zachować czystość.
U mnie sprawdza się całkiem dobrze, kombinowałam też z innymi przepisami, ale ten jest  do tej pory najlepszy. Sodę i olej kokosowy mam zawsze w domu, olejków też są pod ręką.
Może spodoba Wam się takie rozwiązanie, a może macie inne przepisy na własne pasty do zębów?

Pozdrawiam serdecznie:)


[Untitled]

Zauważyłam dziś w sklepie z prasą coś co przykuło mój wzrok, od razu weszłam do środka. "Detoks. Dieta oczyszczająca" to pierwszy numer nowego wydawnictwa miesięcznika Vita.
Bardzo ładne wydanie, ma 120 stron i mnóstwo przepisów na pyszne soki, sałatki i inne zdrowe dania.
To mnie skusiło:) Poza tym cena to 6,99 więc nie musiałam się długo zastanawiać.


Na początku znajduje się krótki wstęp dotyczący diety oczyszczającej. Można wybrać opcję weekendowego oczyszczania, albo zdecydować się na dwa tygodnie detoksu. Wszystko zostało opracowane przez dietetyka więc taki detoks na pewno będzie skuteczny, ale i rozsądny.
Zaraz zabieram się za gotowanie jednej z zup.  Przepisy są łatwe, a składniki dostępne w naszych sklepach.

"Detoks" to pierwsza część kolekcji, na którą będzie się składała 20 numerów, z tyłu znajduje się spis wszystkich tytułów. Raczej nie mam zamiaru kupować całej kolekcji, ale może sięgnę jeszcze po "Koktajle" za kilka miesięcy:)

Miłego dnia:)


Krem i pomadka Sylveco

Krem i pomadka Sylveco

Dwa miesiące temu dostałam paczuszkę od marki Sylveco. Znalazłam w niej krem pod oczy i pomadkę ochronna do ust. Nie było to moje pierwsze zetknięcie z marką, ale muszę przyznać, że teraz jestem bardziej zadowolona z tych kosmetyków. Nowe opakowania bardzo mi się podobają.


Składnikiem wyróżniającym markę Sylveco jest ekstrakt z kory brzozy, zawierający betulinę i kwas betulinowy, substancje o wysokiej aktywności, ale całkowicie bezpieczne.
Kosmetyki są oparte o starannie wyselekcjonowane surowce roślinne. Bardzo ważne jest dla mnie, że jest to polska marka i na pewno warto ją wspierać.


Krem pod oczy polubiłam od razu, początkowo za bardzo łagodny zapach, z czasem odkryłam więcej jego zalet :) W opakowaniu mieści się 30 ml kremu, trzeba go zużyć w ciągu 6 miesięcy. Cena jest bardzo korzystna, na  stronie producenta można go kupić za około 24 zł.
Opis producenta:
Hypoalergiczny, łagodzący krem pod oczy przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji wrażliwej i delikatnej  skóry woków oczu. W jego składzie znalazły się ekstrakty z kory brzozy, chabru, bławatka oraz świetlika, które działają łagodząco i kojąco oraz zmniejszają obrzęki. Dzięki specjalnie dobranej, bezzapachowej formule, krem poprawia strukturę skóry, przywracając jej sprężystość i właściwy poziom nawilżenia. Łagodzi zaczerwienienia i objawy zmęczenia widoczne wokół oczu oraz spowalnia procesy starzenia się skóry. 

Na co dzień sprawdza się bardzo dobrze. Stosuję go na dzień i na noc, czuję dobre nawilżenie. Cieszę się, że wybrałam go do testowania, już dawno nie miałam osobnego kremu pod oczy. 
Pełny skład znajdziecie tutaj
Nawilża dobrze i trwale, dobrze sprawdza się pod makijażem. Wydaje mi się, że sprawdzi się u posiadaczek każdego typu cery. Skóra pod oczami potrzebuje dobrego nawilżenia w każdej z nas:) 

Opakowanie jest proste, ładne i bardzo wygodne dzięki dozownikowi z pompką. Coraz bardziej kuszą mnie inne kremy Sylveco.


Rokitnikowa pomadka ochronna o zapachu cynamonu, chroni przed słońcem, wiatrem i mrozem.

Pomadka znakomicie nawilża i natłuszcza usta, zapobiega ich pękaniu i wysychaniu. Jest twarda, topi się na ustach, zostawia lekki połysk. Przyjemnie pachnie cynamonem, ale nie czuć go już na ustach. Jest neutralna w smaku. dzięki niej usta są elastyczne i nawilżone.

Zawiera bogaty w witaminy i przeciwutleniacze olej rokitnikowy. Owoce rokitnika posiadają pomarańczowe lub żółte, soczyste i aromatyczne jagody. W starożytnej Grecji owoce rokitnika dodawano do paszy dla koni, aby miały piękna, lśniącą sierść. W Rosji nazywany także syberyjskim ananasem, ze względu na charakterystyczny smak.  Stanowi skarbnicę składników odżywczych i witamin, szczególnie witaminy C i prowitaminy A. Od wieków medycyna korzysta z właściwości rokitnika w leczeniu chorób przewodu pokarmowego, miażdżycy, przy radioterapii. Wykazuje on wybitne regenerujące i odżywcze działanie na skórę.

Skład i więcej informacji znajdziecie na stronie producenta.
Cena pomadki to około 8 zł, bardzo przystępnie:)


Jak już wspomniałam to polska marka i warto się jej przyjrzeć. Mam już ochotę sprawdzić na sobie krem brzozowy i rokitnikowy, ciężko będzie się zdecydować.
Stosowałyście kiedyś kosmetyki z Sylveco?

Pozdrawiam serdecznie:)
Maseczka migdałowa do twarzy Weleda

Maseczka migdałowa do twarzy Weleda

Mam kilka masek do twarzy, głównie glinki i algi do rozrabiania, ale czasem skuszę się też na coś gotowego. Zastanawiałam się, którą maskę Weledy wybrać, zdecydowałam się na migdałową do skóry suchej i wrażliwej.
Kupiłam ją z nadzieją że zimą przyniesie ulgę przesuszonej skórze. Spodobał mi się skład, olej migdałowy, olej jojoba i wyciągi z brzozy, marchewki , ogórka i kilka innych składników, zdjęcie ze składem znajdziecie niżej. Zapakowana jest w proste, metalowe opakowanie, które bardzo lubię. Można z niego wycisnąć wszystko do ostatniej kropli.
Nie zawiera substancji syntetycznych, środków konserwujących, barwników ani olejów mineralnych.
Maseczka prezentuje się tak:


Konsystencja przypomina maść, jest gęsta i ma kremowy kolor. Zapach jest delikatny, prawie neutralny.  W tubce znajduje się 30 ml, można ją znaleźć z niektórych aptekach internetowych.
Nie ma wskazań co do wieku, wydaje mi się że może stosować ją każdy z tendencją do skóry suchej czy wrażliwej.


Stosuje maskę regularnie od kilku tygodni, zwykle 2-3 razy w tygodniu. Podoba mi się to, że maska nie twardnieje nawet jeśli trzymam ją na twarzy trochę dłużej. Od czasu do czasu zostawiam ją na twarzy jako krem na noc, dobrze się tak sprawdza. Po zmyciu skóra jest gładka i mięciutka, bardzo przyjemna w dotyku.
Czuję nawilżenie, ale wydaje mi się że maska bardziej natłuszcza niż nawilża. Może nie odpowiadać osobom, które mają problem z bardzo suchą skórą. Poza tym, że mogłaby lepiej nawilżać nie mam do niej zastrzeżeń. Jest za słaba na zimową porę, kiedy skóra jest bardzo spragniona, poszukam czegoś innego bardziej nawilżającego, ale maseczkę Weledy dokończę na pewno:)

Pozdrawiam serdecznie:)

Bananowa maska do włosów

Bananowa maska do włosów

Kupiłam ostatnio sporo bananów na szejki i chciałam wykorzystać je także w pielęgnacji. Lubię takie przepisy z wykorzystaniem owoców i tego co mamy w kuchni. Banany świetnie się do tego nadają, mają sporo składników odżywczych, są źródłem potasu, magnezu, żelaza, cynku, selenu, fluoru, jodu i witaminy B6.
Znalazłam kilka przepisów na maski, ale zmodyfikowałam je trochę, żeby wykorzystać to co już mam w domu. W zależności od długości włosów będziecie potrzebowały 1-2 banany. Ja użyłam jednego średniego owocu.

Składniki:
1-2 banany
3 łyżki mleczka kokosowego
1 łyżka miodu
1 płaska łyżka kakao


Na początku rozgniotłam banana widelcem, dodałam miód i kakao. Wszystko dokładnie wymieszałam, następnie dodałam kilka łyżek mleczka kokosowego, nie za dużo, tak żeby nasza mikstura miałam konsystencje maseczki do włosów. Użyłam dojrzałego banana z czarnymi plamkami, łatwiej go dokładnie rozgnieść.
Nałożyłam maskę na mokre włosy po umyciu i założyłam czepek. Pachnie pięknie:)
Trzymałam ją na włosach około 15-20 minut, następnie dokładnie spłukałam.
Kiedy włosy wyschły były miękkie i błyszczące, dobrze nawilżone. Szkoda, że zapach się ulotnił.
Z reszty mleczka zrobiłam pyszny deser:)


Ugotowałam w nim quinoę, dodałam też trochę nasion amarantusa. Gotowałam na wolnym ogniu około 20 minut. Do tego przepisu świetnie nadaje się też kasza jaglana.
Kiedy trochę przestygło dodałam pokrojonego banana, morwę białą, trochę jagód goi, suszoną żurawinę i wiórki kokosa. Można dodać orzechy czy inne owoce według upodobań. Wyszło pysznie:)


Taka ilość wystarczy na 3-4 osoby. Ciepły deser przyjemnie rozgrzewa kiedy za oknem śnieg sypie bez końca. Może znacie przepisy na inne zdrowe desery? Chętnie wypróbuję.

Pozdrawiam!
Różany dezodorant Weleda

Różany dezodorant Weleda

Marki Weleda nie trzeba chyba przedstawiać, ich kosmetyki są przez niektórych uznawane za lecznicze. Mają długą tradycje i komponują kosmetyki wyłącznie z najlepszych produktów służących naszej skórze. Mam duże zaufanie do tych kosmetyków, jeszcze nigdy się do nich nie zraziłam.

Chce Wam przedstawić zapach, który towarzyszy mi ostatnio cały czas. Dezodorant z Weledy o pięknym różanym zapachu. Udało mi się znaleźć jedynie 30 ml. Kupiłam go już jakiś czas temu, ale miałam inne zapachy i chciałam je najpierw wykończyć. Nie pamiętam już gdzie go zamówiłam i ciężko będzie go kupić ponownie. Nie ma go w sklepach internetowych ani na aukcjach, nad czym ubolewam.
Dezodorant ma lekko żółte zabarwienie, jest zamknięty w szklanej buteleczce o pojemności 30 ml.
Zapach jest cudowny, pachnie jak róże zerwane z ogródka :) Nie jest trwały, czuję go na skórze około 3-4 godziny. Jest bardzo delikatny, ekstrakt z róży jest prawie na końcu w składzie. Dzięki temu nie jest też bardzo drogi, kosztował około 30 zł.
Idealny do noszenia w torebce. To najlepszy różany zapach jaki do tej pory znalazłam. Będę do niego wracać jeśli tylko będzie dostępny.


Skład wygląda tak:


Może ktoś wie gdzie można dostać taki dezodorant, będę wdzięczna za informację. Mam olejek rose otto i postaram się coś z nim wykombinować, może uda się stworzyć podobny zapach:) Na pewno będę próbować, wreszcie będę miała więcej wolnego czasu.
Używam teraz świetnej maseczki do twarzy z Weledy, niebawem pojawi się recenzja.

Może polecicie jakieś kosmetyki Weledy, chętnie poznam Wasze propozycje?

Świeca i pyszna herbatka:)

Świeca i pyszna herbatka:)

Lubię takie okazje, udało mi się kupić dużą sojową świecę za jedyne 18 zł :) Takie okazje spotykam tylko w TKmaxx. Nie chodzę tam często, ale jak już jestem to nigdy nie wychodzę z pustymi rękami.


Ładne szklane opakowanie, nie mogę znaleźć informacji o pojemności, ale jest jej sporo.
Zapach jest delikatny i przyjemny, już ją zapaliłam i nie jest drażniący. Według producenta zapach to bambus i bursztyn, ja nie potrafię go sprecyzować.
Najważniejsze, że w dobrej cenie można dostać świece sojowe, mam nadzieję, że wkrótce będą one bardziej popularne. Jeśli macie w mieście TKmaxx polecam zajrzeć:)



Niedawno znalazłam też pyszną herbatkę, jedna z lepszych jakie piłam!
Sweet Chilli marki Higher Living, kupiłam  z myślą o bracie, który lubi ostre smaki, ale u niego się nie sprawdziła. Nie znajdziecie w niej smaku chilli, mimo 15 % w składzie.
Dla mnie smakuje jak najlepszy deser:)


Najbardziej czuję tu kakao, kardamon, goździki, wanilię i cynamon. Pięknie pachnie i jeszcze lepiej smakuje:) Niestety już się kończy i nie mogę jej znaleźć w sklepach internetowych. Mam nadzieję, że niebawem znowu będzie dostępna. Miałam kilka herbat tej marki, były dobre, ale ta nie ma sobie równych:)
Zwłaszcza zimą rozgrzewa i poprawia humor. Polecam:)


To tyle z nowości u mnie. Mam pomysły na nowe wpisy, gorzej z realizacją, ale mam nadzieję, że pod koniec tygodnia będę miała więcej wolnego czasu.
Pozdrawiam serdecznie:)


Dlaczego warto pić wodę?

Dlaczego warto pić wodę?

W przeciwieństwie do wielu innych substancji wodę powinniśmy spożywać w dużych ilościach każdego dnia. Stanowi ona około 65-75% masy naszego ciała. Podtrzymuje wiele funkcji życiowych oraz organy wewnętrzne.
Woda pełni rolę rozpuszczalnika witamin, minerałów aminokwasów, glukozy oraz wielu innych substancji odżywczych, transportuje je po całym ciele.
Woda znajduje się nawet w kościach, to ona w dużej mierze zapewnia im trwałość. Jest niezbędna w tworzeniu nowych komórek kostnych.
Woda jest też niezbędna przy przyswajaniu i trawieniu pokarmów. Eliminuje zbędne produkty przemiany materii z organizmu. Zapobiega zaparciom. Eliminuje toksyny.
Reguluje i utrzymuje prawidłową temperaturę ciała.
Nawilża tkanki, woda znajduje się pomiędzy każdą komórką naszego ciała.
Picie wody to najlepszy sposób, żeby utrzymać równowagę organizmu, poza tym woda poprawia kondycję naszej skóry, jest lepiej nawilżona,a dzięki temu elastyczna i zdrowa.



Z piciem wody najlepiej nie czekać do momentu kiedy poczujemy pragnienie. Lepiej popijać ją regularnie przez cały dzień małymi porcjami.
Unikać należy jedynie popijania w trakcie posiłków, rozcieńcza to soki trawienne i utrudnia trawienie. Najlepiej powstrzymać się od picia pół godziny przed i po posiłku.


http://www.rawforbeauty.com/

Niegazowana woda mineralna najlepiej nawadnia i gasi pragnienie. Lepiej unikać słodzonych napojów, które często zawierają nawet kilkanaście łyżeczek cukru! Dodatkowo mają w składzie sztuczne barwniki i aromaty.
Dzienną porcję płynów można uzupełnić herbatą- zieloną, biała lub ziołową, oczywiście bez cukru. Jednak nic nie zastąpi naturalnej wody. Podczas gotowania woda zmienia strukturę, jest pozbawiona miedzu innymi aktywnego tlenu, który jest nam potrzebny do życia.

Zaledwie 2% ubytku wody w organizmie powoduje odwodnienie!
Jak może objawiać się odwodnienie?
-ból głowy,
-zmęczenie,
-suchość w ustach, kaszel,
-brak apetytu,
-nietolerancja ciepła,
-problemy z koncentracją,
-spadek uwagi i czujności,
-zniechęcenie, napady złości,
-ciemny mocz o silnym, nieprzyjemnym zapachu.

Przeciętnie w ciągu dnia powinniśmy pić 2-2,5 litra wody. W zależności od trybu życia zapotrzebowanie na wodę może się zmienić, tutaj można sprawdzić swoje zapotrzebowanie na wodę.
Dobra jest też woda średniomineralizowana, nie powinna mieć więcej składników mineralnych niż 1000mg/l.

Biorąc pod uwagę ogromne znaczenie wody na funkcjonowanie naszego organizmu, nie powinniśmy zapominać o butelce z wodą kiedy wychodzimy z domu. Regularne picie wody na ogromny wpływ na nasze samopoczucie i zdrowie.


Pozdrawiam:)



Cytrusowe mydełka

Cytrusowe mydełka

Bardzo lubię mydła w kostkach po wykończeniu mydła Alep przyszła kolej na dwa pachnące cytrusami mydła Savonnerie. Są to mydła marsylskie przygotowywane od wieków według tradycyjnej receptury, wszystkie składniki są w 100% naturalne i roślinne. Powstają  na bazie oleju palmowego i kokosowego.
Z przyjemnością sięgnęłam po takie zapachy w środku zimy :)



Pachną orzeźwiająco i świeżo. Soczyste kolory cieszą oko. Nie musimy się martwić, że mydła wysuszą naszą skórę.
Pierwsze mydło ma w składzie masło shea dzięki niemu skóra jest wygładzona i odżywiona, nie ma mowy o przesuszeniu. Według producenta ujędrnia i zapobiega procesom starzenia, ciężko to stwierdzić, poza tym nie wymagam tak wiele od mydła. Dobrze się pieni, w połączeniu z wodą zamienia się w kremowa pianę. Po zmyciu nie pozostawia warstwy ochronnej, konieczne jest zastosowanie balsamu.
Używane takiego mydła to prawdziwa przyjemność:)
Kosztowało 8,60 za 125 g.

Mydło Werbena- cytryna pachnie obłędnie, bardziej przypadło mi do gustu. Jest wzbogacone olejem arganowym, który chroni przed wysuszeniem i poprawia kondycje skóry. Jest zalecane do skóry tłustej i mieszanej. Zapłaciłam za nie 9 zł. za 100 g.

Oba dobrze się u mnie sprawdziły i na pewno na nich nie skończę. Marka ma do zaoferowania cały wachlarz barw tych mydeł. Warto przejrzeć ofertę na przykład tutaj.
Piękne soczyste kolory mydeł sprawiają, że mam ochotę wypróbować każdego, świetnie sprawdzą się też jako prezenty dla najbliższych:)

Pozdrawiam:)

Ekologiczny krem do twarzy RAW GAIA

Ekologiczny krem do twarzy RAW GAIA

Raw Gaia to pierwsza na świecie na świecie marka produkująca w 100% żywe kosmetyki. Wszystkie produkty tworzone są ręcznie przy użyciu najlepszych, naturalnych składników. Składniki są tłoczone na zimno i dzięki temu w procesie powstawania nie tracą swoich cennych właściwości. Są wolne od toksycznych substancji, alkoholu i dodatków syntetycznych.
Wszystkie składniki poddawane są obróbce w temperaturze nie wyższej niż 40 stopni Celsjusza, tak aby zachowały drzemiącą w nich energię. Antyoksydanty, witaminy, minerały i  kwasy tłuszczowe zachowują najlepsze właściwości, działają zbawiennie na skórę.

Raw Gaia jest jedną z najbardziej etycznych firm na świecie, wszystkie składniki są ekologiczne, wegańskie, bez szkodliwych składników, nie są testowane na zwierzętach.
Dzięki temu na pewno wyróżniają się na tle wielu marek i zachęcają etycznym marketingiem.

Od jakiegoś czasu stosuję maskę czekoladową i bardzo ją lubię.

Teraz chcę Wam przedstawić krem do twarzy z Dziką Różą,Wiesiołkiem i Palmarosą.


Bardzo kobiecy krem:)
Zapakowany jest w prosty różowy słoiczek z metalowym wieczkiem. Proste i estetyczne opakowanie, bez udziwnień. Pojemność- 60 ml.
Zalecany jest do skóry suchej i normalnej.
Pachnie rewelacyjnie, ale nie jest perfumowany. Wyraźnie czuję olejek różany, delikatnie przebijają się też inne olejki, które znajdziemy w składzie.


Składniki (wszystkie są ekologiczne)

Zimnotłoczone masło kakaowe- ma właściwości nawilżające i natłuszczające, nadaje się do każdego typu cery. Jest bogate w przeciwutleniacze, witaminę E, potas, magnez, żelazo, wapno, wiele minerałów. Koi podrażnioną skórę i przywraca jej elastyczność.

Zimnotłoczony olej z wiesiołka- zawiera cenne nienasycone kwasy tłuszczowe, rewitalizuje skórę i chroni przed szkodliwymi warunkami. Poprawia koloryt skóry, koi podrażnienia.

Zimnotłoczony olej z dzikiej róży- mój ulubiony olej, ma w sobie bogactwo składników odżywczych. Regeneruje skórę, ożywia, regeneruje, wzmacnia, poprawia koloryt. Reguluje pracę gruczołów łojowych, wygładza zmarszczki. Olej jest idealny do każdego rodzaju skóry, dostosowuje swoje działanie do jej potrzeb. Koi rozszerzone naczynka. Zapewnia odpowiednie nawilżenie.

Zimnotłoczony olej z pestek moreli- dzięki zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych i kwasu oleinowego oraz linolowego, a także witamin A, B, E olej jest idealny dla skóry zwiotczałej, zmęczonej, z widocznymi zmarszczkami. Pobudza naturalne funkcje skóry, nawilża i odżywia.

Olejek eteryczny z geranium- ma działanie antyseptyczne, dobrze sprawdza się przy skórze tłustej, skłonnej do wyprysków. Leczy zmiany nie wysuszając skóry. Poprawia jej kondycje i ożywia cerę. Jego zapach wprawia w dobry nastrój :)

Olejek eteryczny z lawendy- ten olejek uważany jest na najbardziej wartościowy w aromaterapii. Uwielbiam jego zapach, ale w tym kremie prawie w ogóle go nie wyczuwam. To jedyny olejek, który możemy nakładać bezpośrednio na skórę. Przywraca równowagę, jest odpowiedni do każdego rodzaju skóry.

Olejek eteryczny z palmarosy- zalecany do skóry suchej i normalnej. Pomaga zwalczać niedoskonałości skóry, regeneruje komórki.


Moja opinia
Krem ma postać gęstego oleju, topi się w dłoniach. Pachnie bardzo przyjemnie mieszanką wielu olejów, najwyraźniej czuję olej z dzikiej róży. Ma żółty odcień.
Wystarczy niewielka ilość, żeby pokryć kremem całą twarz.
Początkowo stosowałam go tylko na noc, ale dobrze sprawdził się na dzień. Dobrze się wchłania, można wykonać na nim makijaż.
Świetnie nawilża skórę, mimo ogrzewania moja skóra tej zimy nie była przesuszona ani podrażniona. Chroni skórę przed wahaniami temperatur. Skóra wygląda zdrowo, nie ma mowy o suchych skórkach.
Stosuję go na zmianę z Musem egzotycznym Femi. Oba kremy idealnie radzą sobie zimą.
Polecam spróbować, jeśli będziecie miały okazję.

Więcej informacji można znaleźć tutaj, kosmetyki Raw Gaia są też dostępne w polskich sklepach internetowych. Na pewno sprawdzę na sobie jeszcze inne produkty.
Marka przekonała mnie jakością kosmetyków, uwielbiam też proste opakowania.
Jedyna wada to cena- około 100 zł. Sporo, ale płacimy za najlepsze składniki. Na pewno spróbuję sama zrobić podobny krem, ciekawa jestem ile wyniesie koszt domowej produkcji.

Jestem ciekawa jakie kremy sprawdzają się u Was zimą?

Pozdrawiam serdecznie:)

Planeta dobrych myśli

Planeta dobrych myśli

Pogoda za oknem nie sprzyja spacerom i prawie całą sobotę spędziłam dziś w domu. Był czas na naukę, ale teraz zabieram się za "Planetę dobrych myśli" Beaty Pawlikowskiej:) Już sama kolorowa okładka wywołuje uśmiech.
Książkę przeczytałam już w całości, jedyną jej wadą jest to, że za szybko się kończy, dlatego mam zamiar często do niej wracać.




Pani Beata jak zwykle zadbała o rysunki, kilka z nich Wam pokażę.
To przykładowe strony, nastrajają pozytywnie:)




Nie wszystkie strony są żółte, nie jest to jedynie zbiór karteczek umieszczanych na facebooku. Większość stron jest w innym kolorze, nad każdą warto zatrzymać się dłużej.
Autorka dzieli się swoimi sposobami na szczęśliwe życie.
Od dawna jestem fanką Beaty Pawlikowskiej i nie mogłam obok tej książki przejść obojętnie.






Postaram się zaglądać do niej codziennie i brać sobie do serca jedną z rad:)
Wam też polecam.

Pozdrawiam:)

[Untitled]

Na blogu RawForBeauty znalazłam takie zdjęcie:


Daje do myślenia. Dłuższy komentarz nie jest tu potrzebny, kilka razy pisałam o szkodliwych składnikach, jeśli ktoś chce zajrzeć wszystko jest TUTAJ

Na RawForBeauty znajdziecie wiele takich zdjęć, polecam zajrzeć:)

Miłego wieczoru:)

Copyright © 2016 Ekocentryczka , Blogger