Ulubieńcy listopada

Ulubieńcy listopada

Cześć!

Pora na ulubieńców miesiąca:) Mam kilka całkiem nowych nabytków, których używałam po raz pierwszy. 
Peeling marki yes to carrtos kupiłam pod koniec wakacji, ale zaczęłam używać go dopiero w tym miesiącu. Peeling jest bardzo delikatny, przyjemnie pachnie. Oczyszcza skórę i zostawia ją gładką. Bardzo go polubiłam, kupiłam go w promocji za około 20 zł.

Około dwa miesiące temu poznałam markę Forever Living oferującą produkty na bazie aloesu. Znalazłam u nich kilka świetnych produktów, między innymi dezodorant. Nie zawiera soli aluminium, skład ma bardzo dobry. 
Jest w formie sztyftu, bardzo mi odpowiada i co najważniejsze działa. Polecam go znajomym:) Opakowanie jest bardzo duże- aż 92 gramy, kosztuje około 33 zł, ale można go kupić za 28 zł po rejestracji ( jeśli ktoś będzie zainteresowany mogę powiedzieć jak to zrobić).
Słyszałyście kiedyś o tej marce? 



Płyn do demakijażu z Yves Rocher  z wyciągiem z bławatka kupiłam ponownie. Nie podrażnia moich oczu, skutecznie zmywa makijaż oka. Opakowanie ma 125 ml, kupuję go zawsze w jakiejś promocji za około 12 zł. 

Balsam Badger znalazł się w ulubieńcach głównie ze względu na zapach. Ma przynosić ulgę zmęczonym mięśniom. W składzie najdziemy wiele olejków, zapach jest dość intensywny głównie czuć imbir i pieprz. Ma działanie rozgrzewające, lubię nakładać go na dłonie i stopy na noc. 


Olejek Khadi Sandałowo- Migdałowy dostałam w prezencie od koleżanki, która niedawno  była w Indiach. Mam od niej jeszcze jeden olejek, ale ten otworzyłam w pierwszej kolejności. Ten nadaje się do pielęgnacji twarzy i ciała. Zapach drzewa sandałowego jest tu dominujący, ma relaksujące i łagodzące właściwości. Stosuję go na całe ciało, 2-3 razy w tygodniu nakładam do na twarz. Zapach uzależnia:) Idealnie nadaje się na zimniejsze miesiące. 

W kominku rozpalam olejek z drzewa sandałowego, swój kupiłam w tamtym roku w helfach. Ma bardzo ciepły, kobiecy aromat, bardzo lubię ten zapach.




Z wosku pszczelego, który od dawna miałam w domu i kilku olejków zrobiłam bardzo gęste mazidło. Dodałam intensywne olejki eteryczne- rozmaryn, grejpfrut i kadzidło. Zapach bardzo mi odpowiada. Nakładam do na suche miejsca, kilka razy w tygodniu smaruję nim stopy. Świetnie się sprawdza, chyba zamieszczę cały przepis:)

Olejek migdałowy stosuję na całe ciało i twarz. Używam to także do olejowania włosów. Ma delikatny zapach i właściwości łagodzące. 




Na koniec nowość, której jeszcze nie testowałam, wczoraj dotarła do mnie przesyłka ze sklepu Matique. Organiczny krem BB 5 w 1. Od dawna chciałam go spróbować. Mam nadzieję, że się sprawdzi. Dam Wam znać:)

Używałyście któryś z tych kosmetyków? 
Jacy są Wasi ulubieńcy w tym miesiącu?

Pozdrawiam!



Domowe mleko migdałowe

Domowe mleko migdałowe

Cześć!

Obiecałam ten post już tydzień temu, ale dopiero dzisiaj znalazłam czas, żeby zrobić mleko roślinne. Krok po kroku przedstawiam jak je zrobić. To nic skomplikowanego i mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Wybrałam mleko migdałowe, bo robię je najczęściej i najbardziej mi smakuje.





Mleko robię zawsze z 1 szklanki migdałów i 4 szklanek wody. Z takiej ilości uzyskujemy litr mleka migdałowego.
Szklankę migdałów moczymy na minimum 8 godzin. Można obrać je ze skórki, ale nie jest to konieczne. Żeby skórka szybko odeszła najlepiej przed namoczeniem zalać je wrzątkiem i zostawić do przestygnięcia. Po krótkim czasie skórka powinna szybko odejść.
Tym razem pominęłam to i zostawiłam skórkę.

Następnie w blenderze miksujemy migdały z litrem wody. Wystarczą 2-3 minuty, jeśli macie słaby blender co jakiś czas dajcie mu odpocząć.




Następnym krokiem jest odcedzenie resztek migdałów dla mleka. W tym celu potrzebna będzie np. gaza/pieluszka tetrowa, oraz słoik, albo inne naczynie. Można kupić specjalne woreczki do robienia mleka roślinnego, ale nie jest to konieczne. 
Gazę złożyłam na pół i przymocowałam do słoika za pomocą gumki recepturki.

Stopniowo i powoli nalewamy mleko. To jest najdłuższy proces, ja użyłam litrowego słoika, nie miałam akurat większego. Im większy słoik tym szybciej odcedzimy mleko. Można też użyć innego naczynia szerszego na górze.






Pomału mieszając można przyspieszyć skapywanie mleka. 
Na koniec mocni wyciskamy gazę. W środku zostanie nam sporo wiórków z migdałów, które mają wiele zastosowań. Można dodać je do ciast, owsianki, albo dodać trochę mleka i dosłodzić syropem z agawy i zjeść pyszny serek. Świetnie nada się też do naleśników. 







Mleko przechowuję w lodówce 2 dni, dodaję je do szejków, albo robię owsiankę z mlekiem migdałowym. Czasem robię mniejszą ilość. Zimą sięgam po nie zdecydowanie częściej, dziś na pewno zrobię sobie kakao. 

Podobnie można przygotować też inne mleko roślinne- z nerkowców, kokosa, słonecznika, sezamu, owsa czy ryżu. Proporcje są zawsze takie same 1 szklanka orzechów lub ziaren na 4 szklanki wody.
Polecam spróbować:)


Pozdrawiam!

Żel do mycia zębów Tołpa

Żel do mycia zębów Tołpa

Cześć!

Jest kilka produktów marki Tołpa, do których chętnie i często wracam. Jednym z nich jest żel do mycia zębów bez fluoru. Jeśli chcecie wiedzieć dlaczego nie używam past z tym pierwiastkiem zapraszam TUTAJ.
Żel pomaga przeciwdziałać paradontozie, czego nie mogę stwierdzić, bo nie mam takiego problemu. 


Dobrze się sprawdza, pomaga utrzymać higieną jamy ustnej. Chroni przed próchnicą. Przyjemnie odświeża oddech. Dobrze się pieni. Dzięki naturalnym wyciągom miedzy innymi z rumianku, szałwii i lukrecji dba o dziąsła. 
Smak jest delikatny, ziołowo- miętowy. 


Żel jest łatwo dostępny, kupuję go w Rosamanie za około 12 zł. Jest wydajny, na szczoteczkę nakładam małą ilość. To dobra cena za naturalny skład, który nie zawsze jest tak oczywisty w przypadku tej marki. Tym razem jestem bardzo zadowolona. W opakowaniu mieści się 75 ml żelu.




Wracałam do niego wiele razy i zawsze byłam zadowolona. Teraz w zapasie mam inne pasy, również bez fluoru. Z mojej strony mogę polecić Wam ten produkt:)

Pozdrawiam!
Burpees- podsumowanie wyzwania

Burpees- podsumowanie wyzwania

Cześć!

Mimo, że ćwiczę regularnie to wyzwanie nie było dla mnie proste. Przez pierwszych kilka dni było lekko, ale szybko zaczęły się schody. Burpees w połączeniu z pompką daje w kość!! 

Starałam się wykonywać wszystkie powtórzenie na raz, ale przy końcówce rozdzielałam je na 3 serie. W zależności od dnia i treningu jaki wykonywałam czasem po prostu nie dawałam rady zrobić np. 30 powtórzeń na raz.  
20 zrobię, ale przy większej ilości pojawiają się trudności i zadyszka. 
Do tej pory często robiłam burpees bez pompki, ale ta wersja jeszcze bardziej wzmocniła moje ramiona i poprawiła wydolność. Polubiłam to ćwiczenie jeszcze bardziej!






Takie wyzwania są dobre bo motywują do codziennego wykonywania powtórzeń. Ważna jest systematyczność, opuściłam ćwiczenie jednego dnia. Poza tym pilnowałam, żeby iść zgodnie z planem:)
Każdy może wybrać poziom dla siebie, ja zdecydowałam się na ostatnia kolumnę, finalnie ostatniego dnia powalczyłam i zrobiłam 60 powtórzeń:)




Teraz mam zamiar robić takie burpees do pojawienia się zadyszki przy każdym treningu, myślę, że się uda. Dynamiczne ćwiczenia sprawiają mi najwięcej frajdy:)
Polecam:)
Teraz szukam kolejnego wyzwania:) 

Miłego dnia!


"Zjadanie zwierząt"

"Zjadanie zwierząt"

Cześć!

Kilka miesięcy temu nakładem Wydawnictwa  Krytyki Politycznej ukazała się książka "Zjadanie zwierząt". Autor dochodzi w niej skąd bierze się mięso, które kupujemy. W jaki sposób jest produkowane? Na temat przemysłowych hodowli zwierząt napisano wiele i osoby zainteresowane pewnie nie znajdą tam wiele nowych informacji. Jednak tu mamy bezpośrednią relację autora, który pokusił się na wizyty w wielu hodowlach. Jako naoczny świadek jest wiarygodny. Jego dochodzenie ma także osobisty wymiar.





Impulsem do poszukiwań były narodziny dziecka. Autor odwiedził wiele brutalnych miejsc, ale wspomina też, że znalazł  rzeźnię doskonałą, nie należącą do wielkiego koncernu. 

Idea wegetarianizmu nie jest tu najważniejsza, bardziej chodzi o świadomy wybór pożywienia. Książka jest odzwierciedlaniem realiów w Stanach Zjednoczonych, ale pod wieloma względami u nas jest podobnie. 





W przemysłowej hodowli zwierzę traktowane jest jako surowiec, nikt nie ma czasu na indywidualne traktowanie. Mało kto się nad tym zastanawia, z supermarketów znika poćwiartowane mięso i nikt nie zaprząta sobie głowy skąd się tam wzięło. 
Mięso jest coraz tańsze, producenci oszczędzają jak mogą. Zwierzęta rosną w zastraszającym tempie. 
To co dzieje się w halach gdzie żyją zwierzęta jest straszne. Zdecydowana większość zwierząt jest okrutnie traktowana. W książce sporo uwagi poświęcono także rybom i warunkom w jakich żyją. 

Znajdziemy w niej wypowiedzi pracowników rzeźni, ich wypowiedzi często są traumatyczne. Dla mnie były to mocno poruszające fragmenty, mimo że wiele czytałam już o hodowli i zabijaniu zwierząt. Przez takie opisy nie przeczytałam tej książki jednym tchem, co jakiś czas odstawiałam ją na dzień czy dwa.





Uważam, że nie jest to książka tylko dla wegetarian, ale dla osób które interesuje świadoma konsumpcja, a nie bezmyślne wybory. To kolejny ważny głos w dyskusji na temat hodowli i zabijania zwierząt. 
Polecam tę książkę wszystkim bez wyjątku:)

Pozdrawiam!

Małe cuda z Burt's bees

Małe cuda z Burt's bees

Cześć!

Ostatnio nie mogę się rozstać z dwoma pomadkami Burt's Bees. Ochronne sztyfty  tej marki mam w kilku wersjach, zwykle pokazywałam Wam podstawową, ochronną pomadkę. 
Teraz zachwyciłam się tymi, które nadają ustom delikatny kolor, ale bez obaw można nakładać je bez lusterka. Kolor Tigger Lily jest bardzo naturalny, Hibiscus- trochę ciemniejszy, lekko czerwony. 
Pomadki pięknie pachną, skład jak we wszystkich kosmetykach Burt's Bees jest całkowicie naturalny. Do wyboru mamy kilka odcieni (kilk), bardzo żałuję że u nas są niedostępne. 






Kolejne cuda to dwa kosmetyki do oczyszczania twarzy. Mam jedynie małe opakowania, ale postaram się zdobyć pełnowymiarowe kosmetyki:) Zwłaszcza peeling.




Żel do twarzy o zapachu pomarańczy świetnie się sprawdza, dobrze oczyszcza i jest wydajny. Dzięki zawartości naturalnego olejku pomarańczowego pachnie orzeźwiająco. Radzi sobie z makijażem, bardzo przypadł mi do gustu.




Kolejny produkt okazał się jeszcze lepszy. Cytrusowy peeling już przy pierwszym użyciu mnie urzekł :) Okazał się idealny na ten przedświąteczny okres. Pachnie cynamonem, pomarańczami i migdałami. Pięknie:) Małe opakowanie jest się bardzo wydajne. Peeling nie jest bardzo ostry, nadaje się nawet do delikatnej skóry. 
Przestudiowałam skład i postaram się zrobić coś podobnego. Mam większość składników, resztę muszę zdobyć, pełny skład możecie znaleźć tutaj.

Ma postać gęstej pasty, bardzo przyjemnie wykonuje się masaż twarzy przy użyciu tego kosmetyku. Bardzo podoba mi się też opakowanie, prosty szklany słoiczek ładnie prezentuje się w łazience.
Po jego użyciu nie trzeba nakładać kremu na twarz, dziki zawartości olejków- miedzy innymi migdałowego nawilża i odżywia skórę.



Polecam jeśli będziecie miały okazję wypróbować:)
Jakie są Wasze ulubione produkty do oczyszczania twarzy? 

Miłego dnia:)

Jagody goi

Jagody goi

Cześć!

Jagody Goi są zaliczane do SUPERFOODS, czyli do najbardziej odżywczej i wartościowej żywności. Owoce goi od wieków są używane przez mieszkańców Himalajów. Jagody te rosną z dolinie, gdzie świeże czyste powietrze i żyzne gleby gwarantują niemal idealne warunki wzrostu. 
Są bogate w naturalne składniki mineralne, zawierają cynk, wapń, selen, german, miedź, fosfor i żelazo, a także aminokwasy, metioniny i izoleucyny. Są bogatym źródłem betakarotenu i witaminy C.




Badanie przeprowadzone w 2008 roku przez Journal of  Alternative ana Complementary Medicine wykazały, że jagody Goi mają właściwości antyutleniające i przeciwnowotworowe.





Jedząc te owoce możemy liczyć na wiele zdrowotnych korzyści:

- wspomagają regenerację zniszczonych komórek ciała, 
- wzmacniają układ trawienny i regulują jego pracę,
- pomagają w walce z otyłością,
- wzmacniają stawy i kości,
- wpływają korzystnie na wzrok,
- skuteczne w walce z reumatyzmem,
- zapewniają witalność i spowalniają procesy starzenia,
- wzmacniają odporność.





Oddziałują korzystnie na kondycję fizyczną i dlatego warto codziennie po nie sięgać. Zwykle dodaję je do porannej owsianki, albo do kaszy jaglanej. Lubię też robić napój rozgrzewający z jagodami goi, o którym pisałam jakiś czas temu.






Najlepiej wybierać jagody suszone na słońcu, bez chemicznych dodatków. Wiele firm sprzedaje siarkowane owoce, trzeba uważać. Dobrze kupować je w dużych opakowaniach, wtedy cena jest najkorzystniejsza. 
Jagody powinny być suche i sypkie. Odradzam aukcje internetowe, nigdy nie wiadomo jak długo i w jakich warunkach były przechowywane. 
Mogę polecić sklep, w którym sama kupuję, do tej pory mnie nie zawiódł- KLIK.
Próbowałyście kiedyś?

Miłego popołudnia!

Femi fitness- krem dla odchudzających się

Femi fitness- krem dla odchudzających się

Cześć!

Krem dla odchudzających wpadł w moje ręce, wcale nie dlatego że się odchudzam. Na szczęście nie opakowaniu nie ma zapewnień o odchudzającym działaniu kremu. Żeby utrzymać formę sporo ćwiczę i zależny mi żeby moja skóra tez była w dobrej kondycji. Lubię markę Femi, kosmetyki które stosowałam do tej pory był skuteczne.





Krem zapakowany jest w plastikowy słoiczek, w ładnych kolorach. Dostęp do kremu jest łatwy i możemy go zużyć do ostatniego grama. 220 ml kremu wystarcza na długo.

Krem jest przeznaczony dla osób odchudzających się, pragnących utrzymać swoje ciało w formie i zapobiec negatywnym skutkom odchudzania. Stosowanie tego kosmetyku w połączeniu z wysiłkiem fizycznym i zdrowym odżywianiem poprawia elastyczność i jędrność skóry.




 W składzie znajdziemy naturalne składniki.Krem sporządzony jest na bazie wody lipowej, bogatej z flawonoidy. Zawarta w kremie hydroksyprolina, ekstrakt z Paucedanum i ceramidy mają działanie stymulujące, regenerujące funkcje skóry i zapobiegające tworzeniu się rozstępów. 
Piękny zapach krem zawdzięcza kilku olejkom eterycznym miedzy innymi- mandarynkowemu, ylang-ylang i olejkowi waniliowemu.




Krem ma konsystencję gęstego budyniu, ładnie pachnie. Jest wydajny, do wysmarowania większej powierzchni ciała potrzeba niewiele kosmetyku. 
Zapach jest intensywny, ale ciężko jednoznacznie go określić. Jest w nim cała gama przypraw, od cynamonu, wanilii, goździków, cytrusów po kwiatowe nuty. 
Pierwszy raz spotkałam się z takim zapachem, bardzo mi on odpowiada:) Przypadnie Wam do gustu jeśli lubicie orientalne, nieoczywiste zapachy. 




Mimo gęstej konsystencji krem dobrze się wchłania, nawilża i pielęgnuje skórę. W trakcie nakładania lubię wykonać krótki masaż, żeby krem lepiej zadziałał na skórę. Odpręża dzięki zawartości wielu olejków, zapach unosi się w całej łazience zapewniając działanie aromaterapeutyczne. Używanie go to prawdziwa przyjemność:) 
Stan skóry się poprawił, ale nie mogę przepisać kremowi wszystkich zasług. Na pewno nawilżył i ujędrnił skórę, ale dodatkowo efekt ujędrnienia potęguje aktywność fizyczna. 




Krem wystarczył mi na dwa miesiące prawie codziennego stosowania. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na jego temat, znajdziecie go TUTAJ. Jedną wadą jest cena, krem kosztuje 115 zł. Mogę go polecić, chętnie też wypróbuję pokrewne kosmetyki- olejek orientalny z imbirem albo olejek antycellulitow. Może używałyście któregoś z tych produktów? 

Pozdrawiam!
Miód & muesli z Yves Rocher

Miód & muesli z Yves Rocher

Cześć!

Skuszona pozytywnymi komentarzami skusiłam się na dwa kosmetyki marki Yves Rocher. Seria miód&muesli dobrze się kojarzy, zwłaszcza przy aurze jaka jestem teraz za oknem:)
Wybrałam żel pod prysznic i krem do rąk, kilka osób mi go polecało.




Żel pod prysznic bardzo mi się spodobał:) Gęsty żel pięknie pachnie i dobrze się pieni. Kosztował 7,90 zł, więc nie za wiele. Posiada certyfikat Ecocert, 99,4 % składników jest pochodzenia naturalnego,w tym 10,9% jest z ekologicznych upraw.
Dobrze się sprawdza, nie mam do niego zastrzeżeń:)





Krem do rąk ładnie wygląda, opakowanie jest małe i poręczne. Tubka ma pojemność 50 ml. Przyjemnie pachnie, słodko i miodowo:) Szybko się wchłania i nie zostawia lepkiej warstwy.
Niestety nie nawilża na długo, po krótkim czasie czuję że znowu muszę nałożyć krem na dłonie. Nie jest to najlepszy krem nawilżający na zimniejsze miesiące. Pewnie latem lepiej by się sprawdził. Nie jest zły, ale nie może się równać z kremem YR na bazie oleju sezamowego, z wciągiem z arniki, o którym wspominałam już w ulubieńcach- kilk. Zdecydowanie zimą będę wracać do tego drugiego. 




Dłonie są po nim miękkie i gładkie, na pewno je odżywia. Dodatkowo pięknie pachną, jednak zimą lubię nakładać na dłonie bardziej treściwe kremy i mazidła, żeby mogły się zregenerować. Zimne powietrze bardzo je przesusza, ogrzewane pomieszczenia też nie służą naszej skórze.
Może u kogoś innego się sprawdzi, ale dla mnie jest trochę za słaby. 




Używałyście tych kosmetyków? Jak się u Was sprawdziły?

Pozdrawiam:)

Ulubiony szejk

Ulubiony szejk

Cześć!

Dziś na śniadanie zmiksowałam mój ulubiony koktajl :) Ciągle próbuję nowych kombinacji, ale zawsze wracam do tego sprawdzonego przepisu. Pyszny zielony szejk słodki i sycący:)



Do szejka dodałam:

2 dojrzałe banany,
pół małego dojrzałego avokado,
dużą garść szpinaku,
1 i 1/2 szklanki wody.

Nie dosładzam go, ale jeśli macie na to ochotę, to polecam daktyle:)


Na drugie śniadanie orzechy i pestki, oczywiście namoczone przez noc:) O moczeniu orzechów już pisałam, zainteresowanych tematem zapraszam TUTAJ



Najczęściej na śniadanie jem owsiankę, albo kaszę jaglaną, ale kiedy się nie spieszę to chętnie piję szejka. Wypicie takiego słoika zajmuje mi około pół godziny. To wielka przyjemność:) Dzięki awokado jest kremowy, dojrzałe banany sprawiają, że nie trzeba go dosładzać. Polecam spróbować:)

Jakie są Wasze ulubione śniadania?

Miłego dnia:)
Mleko krowie...nie dziękuję!

Mleko krowie...nie dziękuję!

Cześć!

Mleko krowie ciągle istnieje w świadomości wielu ludzi jako zdrowe pożywienie, niezbędne dla prawidłowego rozwoju. Niestety, nic bardziej mylnego. Moim pierwszym źródłem niepokoju była książka "Mleko-cichy morderca" autorstwa dr Nand Kiakare Sharma. Kolejnym krokiem były liczne artykuły w internecie i rozmowy ze specjalistami.
Do zrobienia tego postu przekonałam się po rozmowie z moim profesorem od dietetyki, który stwierdził że spożywanie mleka wpływa niekorzystnie na nasze zdrowie (dodał też "pij mleko będziesz otyły"). Niestety ciągle niewiele osób ma tego świadomość. W obowiązujących książkach znajdujemy informacje o mleku jako źródle wapnia..

Nie piję mleka od dawna, stopniowo eliminowałam też nabiał, od około dwóch lat w ogóle nie sięgam po przetwory mleczne. Dobrze się czuję i nie mam braków wapnia w organizmie.



https://www.google.pl/search/mleko+krowie

Porównanie  niektórych składników mleka krowiego i ludzkiego (w przeliczeniu na 100 g mleka):
białkotłuszczewęglowodanywapńfosforsód
mleko krowie4,0 g3,5 g4,9 g118 mg97 mg50 mg
mleko ludzkie1,2 g4,0 g9,o g33 mg18 mg16 mg

Jak widać mleko krowie ma całkowicie inny skład od ludzkiego, jego wartości znacznie przewyższają nasze zapotrzebowanie. Cielak rośnie znacznie szybciej, staje na nogach po kilku godzinach, człowiek po kilkunastu miesiącach! Aby podwoić swoją masę urodzeniową cielak potrzebuje 47 dni, dziecko 180. 

W mleku krowim jest za mało węglowodanów, które są paliwem dla mózgu. Stymulują pracę mózgu i zapewniają zdolność szerokiego myślenia.

Zapotrzebowanie ma białko u człowieka maleje wraz ze wzrostem. Dzieci karmione lub dokarmiane mlekiem krowim rosną o wiele szybciej, rozwój fizyczny najprawdopodobniej wyprzedzi emocjonalny i intelektualny.
Nie bez powodu obniża się wiek pierwszej miesiączki, a chłopcy są coraz wyżsi. Rośnie też liczba osób z nadwagą i otyłością. Powoduje to hormon wzrostu, którego jest dużo w mleku krowim.
Białko z mleka krowiego zaburza gospodarkę mineralną organizmu. Duża zawartość sodu działa niekorzystnie szczególnie na nerki. Nadmiar fosforu odwapnia kości. 

Nadmiar wapnia obciąża organizm (szczególnie wapnia z mleka krowiego). Mleko krowie jest bardzo bogate w wapń, mimo przekonań potrzebujemy go niewiele. Wapń znajduje się w prawie każdej roślinie i dieta roślinna w zupełności zaspokaja zapotrzebowanie na wapń. To zakwaszenie organizmu przyczynia się do osteoporozy czy próchnicy, a produkty mleczne zakwaszają  organizm.

Mleko jest pokarmem dla dzieci! Karmienie mlekiem matki buduje więź z dzieckiem, daje poczucie bezpieczeństwa. U dorosłych wywołuje między innymi ospałość.

Człowiek nie trawi mleka krowiego. Potrzeba to tego enzymów- laktoza wymaga laktazy, kazeina- reniny. Organizm przestaje produkować laktazę po odstawieniu dziecka od piersi. 

Żaden ssak nie pije obcego mleka! Jedynie człowiek złamał zasadę i wykorzystuje mleko innych ssaków- głównie krowy. 

Mleko sklepowe jest wysokoprzetworzone. Szczególnie szkodliwe jest mleko pasteryzowane. Reklamy kuszą mlekiem od szczęśliwej krówki na pięknej łące, prawda jest taka, że krowy oddające mleko wielkim koncernom trawy nawet nie widziały! Karmione są chemią i dają mleko pozbawione wartości, które dodatkowo nam szkodzi.

Mleko krowie to jeden z najczęstszych alergenów. Objawami alergii mogą być: ciemne obwódki wokół oczu, trądzik, egzema, alergie skórne, bóle brzucha, biegunki, kolki, zgaga, zaparcia, częste wymioty, nocne moczenie u dzieci, przykry zapach cała i z ust, nadmierne pocenie, zmęczenie. 

Przetwory mleczne- jogurty, kefiry, zsiadłe mleko są zdrowsze niż mleko?
Tylko te naturalnie wytwarzane, kupione w sklepie nie mają żadnych wartości. Są sztucznie barwione, zagęszczane, pełne ulepszaczy smaku. 



Czym zastąpić mleko krowie i przetwory mleczne?

Na rynku jest wiele roślinnych zamienników mleka, po które możemy sięgać. warto też przygotowywać własne mleko roślinne w domu. Niebawem napiszę jak je zrobić:)
Białko i wapń możemy zapewnić organizmowi jedząc wiele innych produktów.

Źródła białka: rośliny strączkowe, kiełki, pełnoziarniste zboża, otręby, zarodki, kasze, ryż, orzechy,  zielone warzywa liściaste. 

Źródła wapnia: tofu, nasiona słonecznika, sezam, ziarno komosy ryżowej, suszone figi, orzechy brazylijskie, migdały, fasola, brokuły, kapusta włoska, koper, szpinak, szczypiorek.


Wpis powstał w oparciu o artykuł Kazimierza Kłodawskiego- specjalisty z zakresu żywienia człowieka, możecie go przeczytać TUTAJ.
Polecam też inne artykuły dotyczące żywienia- KLIK.
Wszystko co napisałam ma poparcie naukowe, jest wiele artykułów na stronie PubMed, niestety w języku angielskim, polecam jeśli ktoś jest zainteresowany.


Odstawienia mleka w moim przypadku miało pozytywny skutek, skończyły się problemy z cerą i wzdęcia brzucha. Nietolerancja mleka to częsty problem, z którego niewiele osób zdaje sobie sprawę. Oczywiście nikogo nie namawiam do odstawienia mleka, ale wydaje mi się, że warto wiedzieć jak bardzo obciąża nasz organizm. 
Może ktoś pokusi się na mały test- wyeliminuje mleko i jego przetwory z diety na kilka tygodni. Można w tym czasie obserwować swój organizm i sprawdzić czy nam to służy. 

Kiedyś uwielbiałam serek wiejski, jogurty naturalne, ale można bez nich żyć. Waga po odstawieniu nabiału spadła o jakieś 3 kg. Samopoczucie się poprawiło:) W kuchni jest bardziej kreatywna i nie odczuwam braku serków.

Słyszałyście kiedyś o szkodliwym wpływie mleka? A może już dawno z niego zrezygnowałyście?

Pozdrawiam ciepło!

Bananowy krem do rąk burt's bees

Bananowy krem do rąk burt's bees

Cześć:)

Kiedy robi się chłodniej zawsze rozglądam się za dobrym kremem do rąk. W ciągu dnia sięgam po krem z Yves Rocher z wyciągiem z arniki, o którym pisałam w ostatnich ulubieńcach- KLIK.  Na noc smaruję dłonie tłustym treściwym kremem. Do niedawna blisko łóżka trzymałam masło shea, ale kiedy się skończyło zamieniłam je na bananowy krem do rąk marki Burt's Bees. 




W szklanym słoiczku z metalową nakrętka mieści się 55 g. kosmetyku. Opakowanie jest proste i estetyczne.
Krem jest bardzo gęsty i tłusty, w składzie znajdziemy 100% składników naturalnego pochodzenia:) Najwyżej w składzie jest olej migdałowy i wosk pszczeli, w połączeniu z innymi olejami, aloesem i witaminą E pielęgnuje i nawilża skórę.
Przyjemnie pachnie bananem i migdałem, zapach nie jest intensywny.





Po nałożeniu trzeba chwilę poczekać aż krem się wchłonie, ale warto. Skóra jest po nim dobrze nawilżona, gładka i pachnąca. Nie zostawia tłustej warstwy, kiedy jestem w domu sięgam po niego też w ciągu dnia. Nie muszę dodatkowo stosować produktu na skórki, wmasowuję krem w okolicę paznokcia. O czasu do czasu nakładam na noc grubą warstwę kremu i ubieram bawełniane rękawiczki.
Krem jest bardzo wydajny, miałam go już kilka razy i chętnie wracam do niego zwłaszcza jesienią i zimą. 






Niestety nie jest u nas dostępny, czasem można kupić kosmetyki Burt's Bees na allegro, ale lepiej poprosić kogoś o zakup, żeby nie przepłacać. 
Niedługo mam zamiar pokombinować i sama stworzyć podobny krem, dam znać jak mi to wyjdzie. 
Z tego kosmetyku jestem bardzo zadowolona i pewnie gdyby można było go kupić stacjonarnie sięgałabym po niego częściej. Może znacie jakiś podobny treściwy krem do rąk na zimową porę?
Jakie są Wasze ulubione kremy do rąk? 

Pozdrawiam!


Copyright © 2016 Ekocentryczka , Blogger