Jak budzić się rano z enegrią?

Jak budzić się rano z enegrią?

Cześć!

Jestem typowym skowronkiem od urodzenia, nie potrafię spać długo. Kiedy mam wolny dzień, albo pójdę późno spać i tak budzę się bez budzika około 6 rano. Niektórzy mają taki naturalny rytm, ale każdy może się do tego przystosować. Zaobserwowałam kilka osób, które zmieniły tryb z nocnego na poranny. Jest to możliwe. 
Jak to zrobić? Mam kilka prostych wskazówek:)




1. Połóż się wcześniej. Po prostu staraj się wyciszyć i zasnąć. Na początku nie będzie to łatwe, ale z czasem się przyzwyczaisz. Trochę czasu minie zanim będziesz wstawać rano w pełni energii, ale po odpowiedniej ilości snu każdej nocy, tak właśnie będzie. 

2. Wyłącz telewizor i komputer. Widzę po sobie, że kiedy zaczynam wkręcać się w serial, film, a nawet ciekawą książkę, często nie mogę spać pół nocy. Dlatego wieczorem odcinam się od takich bodźców. Oczywiście zdarza mi się włączyć film wieczorem, ale nie jest to reguła. Zdecydowanie lepiej poczytać jakiś motywacyjny poradnik czy książkę o zdrowym odżywianiu. 
Można też wykonać kilka assan ułatwiających zasypianie, albo popracować nad głębokim oddechem, żeby rozluźnić ciało. 

3. Poranki warto zaplanować tak, żeby mieć czas na spokojne zaczęcie dnia. Najlepiej wstać od razu po przebudzeniu, drzemki i przeciąganie wyjścia z łóżka nie ułatwiają sprawy. 
Rano unikam pędu, lubię napić się spokojnie ciepłej wody, najczęściej z cytryną. Nie lubię spieszyć się do pracy. Poranna rutyna jest bardzo ważna, więcej o niej pisałam już TUTAJ
Od jakiegoś czasu chodzę na poranne zajęcie jogi na 7 rano, 3 razy w tygodniu. Wychodzę z domu wcześnie, ale jogę traktuję jako przyjemnie spędzony czas dla siebie, dlatego nawet jeśli nie chcę mi się wstać o 5:30 trwa to chwilę. Nigdy nie żałuję kiedy dotrę już go mojej szkoły jogi. 




4. Wewnętrzny zegar 
Według niego powinniśmy wstawać ze słońcem i chodzić spać kiedy robi się ciemno. Kiedy przychodzi pora snu i słońce zachodzi, organizm zaczyna produkować melatoninę odpowiedzialną za sen. Rano poziom hormonu spada, to znak że czas wstawać. Duże znaczenie dla organizmu ma regularność, wstawanie codzienne o tej samej godzinie z czasem będzie przychodziło naturalnie.

Naturalne światło jest bardzo ważne, zawsze rano odsłaniam rolety i nawet jeśli za oknem jest szaro. Dzięki temu szybciej się budzę i zabieram się za przygotowanie śniadania. Wieczorem lepiej zasłonić rolety, zwłaszcza, że bardzo ciężko jest o całkowitą ciemność. Z zewnątrz przebijają latarnie i inne światła, w domu jest mnóstwo diod w sprzętach. Skażenie światłem to problem naszych czasów, może być jedną z przyczyn problemów ze snem.  




5. Pozytywne nastawienie
Można pomóc sobie na wiele sposobów, ale nastawianie jest najważniejsze. Mocno wierzę w hasło "What you think, you become". Wszystkie nasze nawyki i przyzwyczajenia są w głowie i to do nas należy praca nad nimi. Rozpoczęcie dnia z uśmiecham na twarzy ma jest wskazane, na pewno dzień będzie lepszy. 


Lubicie wstawać rano czy przeciągacie moment wstania z łóżka?

Pozdrawiam,
Daria

 Kwas hialuronowy - serum głęboko nawilżające do twarzy Botanicapharma

Kwas hialuronowy - serum głęboko nawilżające do twarzy Botanicapharma

Cześć!

Kwas hialuronowy działa znacznie silniej niż żel hialuronowy i wymaga uważnego stosowania. Nazywany jest kroplą młodości, dlatego skusiłam się na jego użycie. Stosowałam kwas marki Botanicapharma, producent opisuje go jako koncentrat zawierający wysoko skoncentrowany, o wysokim ciężarze komórkowym glikozoaminoglikan, zapewnia natychmiastowe nawilżenie i efekt liftingujący. Czy działa, napiszę po krótkim wstępie. 



Od producentaBotanicapharma Kwas Hialuronowy czysty 30 ml. Bez parabenów. Kropla młodości. Natychmiastowy efekt. Jednoskładnikowy! 
Czysty kwas hialuronowy do twarzy tworzy niewidoczną cienką barierę na powierzchni skóry zabezpieczając ją przed utratą wody. Dodatkowo pochłania wilgoć z powietrza i głęboko nawilża skórę odbudowując jędrność, odżywiając ją i nadając jej elastyczność. 

Związek ten to glikozoaminoglikan, rodzaj polisacharydu, który naturalnie występuje we wszystkich organizmach żywych. Jest głównym składnikiem mazi stawowej i odpowiada za wiązanie wody w skórze właściwej. To właśnie ten związek odpowiada za jędrność i sprężystość skóry. Badania dowodzą, że po 25. roku życia ilość tego polisacharydu w organizmie spada, co powoduje powstawanie zmarszczek i wiotczenie skóry. Systematyczne dostarczanie kwasu hialuronowego w czystej postaci skutecznie powstrzyma procesy starzenia i pozwoli przywrócić, a następnie na dłużej zachować optymalną elastyczność skóry.



Kwas dobrze nawilża skórę, nakładałam go solo na twarz, szyję i dekolt, mieszałam z kremem i olejem do twarzy. Czasem dodawałam też kilka kropel do masek algowych czy glinek. Sprawdza się bardzo dobrze i daje efekt nawilżonej skóry na długo. Latem stosowałam go pod krem z filtrem, moja bezolejowa emulsja 100% Pure dobrze się z nim zgrała. Jeśli chodzi o nawilżenie skóry daje mu najwyższą notę, ale jak to jest z tym odmładzaniem? 

Oczywiście nie wierzę, że jeden kosmetyk jest w stanie wygładzić zmarszczki i poprawić wygląd skóry na stałe. Na to ma wpływ nasza codzienna pielęgnacja. Jednak silne działanie nawilżające- 1 cząsteczka kwasu wiąże aż 100 cząsteczek wody na powierzchni skóry, daje efekt napiętej i zdrowo wyglądającej skóry. Naskórek jest dobrze nawilżony, a to sprawia, że skóra wygląda na młodszą. Dobrze nawilżona skóra ma mniej widocznych zmarszczek mimicznych i  wygląda znacznie lepiej. 
Kosmetyk jest bardzo wydajny i chętnie do niego wrócę, kiedy wykończę dwa sera które czekają w kolejce. Na zimowe suche powietrze w ogrzewanych pomieszczeniach, na pewno się przyda. Mała buteleczka 30 ml kosztuje 95 zł. Wystarczyła mi na ponad 2 miesiące codziennego stosowania. 




Stosujecie kwas hialuronowy? Jak się u Was sprawdza?

Pozdrawiam,
Daria
Last week #59

Last week #59

Cześć!

Przyszła jesień i wcale nie zapowiada się nudnie. Patrzę w kalendarz i nie mogę się nadziwić ile ciekawych wydarzeń, wyjazdów i spotkań czeka mnie w najbliższym czasie. Będę Was informować:) 

Daktyle to zdecydowanie moje ulubione słodycze. Świeże są najlepsze, ale suszone z kakao smakują jak pralinki z czekoladzie! Z lukrecją mi nie podeszły. Z następnym zamówieniem kupię więcej tych z kakao:) Zamawiam je zawsze ze strony najlepsze daktyle. Lubicie? 



Surowe batoniki nakd dotarły do Polski:) Są pyszne. Trek nie mają już takiego dobrego składu, ale na aktywny dzień się przydadzą. Macie swoje ulubione zdrowie batoniki? 
Ostatnio jest w czym wybierać. Więcej o zdrowych przekąskach pisałam TUTAJ



Nowy katalog IKEA to zawsze wyczekiwany moment. Nawet jeśli nie planuję dużych zakupów, lubię oglądać piękne wnętrza. Teraz poluję na piękny, ciepły koc na długie wieczory. Przy okazji na pewno znajdę coś jeszcze:) 



Tydzień temu byłam na przyjemnych warsztatach kulinarnych, tematem przewodnim były zdrowe słodkości. Były tarty, cista, batony, muffiny, mus czekoladowy, praliny...Wszystko przepyszne:) Może niebawem się na coś skuszę i upiekę w domu. Takie spotkania to okazja to poznania bardzo fajnych ludzi:) Przy okazji studio kulinarne z Starym Browarze we Wrocławiu jest piękne i bardzo przytulne. Myślę, że jeszcze tam wrócę. Szukacie takich wydarzeń, czy wolicie gotować z książek kucharskich? 



Dłuższe wieczory już się zaczęły i zdecydowanie sprzyjają pielęgnacji. Mam sporo nowych produktów, o których na pewno niebawem napiszę. Coraz bardziej zachwycam się kosmetykami Phenome, o których już dawno słyszałam dużo dobrego. Interesują mnie też produkty do twarzy Antipodes, coś polecacie? 



Udanego tygodnia!
Daria
To co lubię

To co lubię

Cześć!

Zaczynam nowy cykl, bo wiele rzeczy mi umyka i nie mam ich gdzie pokazać. Kosmetyki widzicie na bieżąco, ale mam też sporo niekosmetycznych ulubieńców:)
Uwielbiam herbaty i ciągle wyszukuję nowe mieszanki. Yogi tea z orzechem laskowym i wanilią to teraz jedna z moich ulubionych herbat. Jest pyszna i na pewno jeszcze ją kupię. Niestety nie ma jej w Polsce, ale zamawiam ją na iHerb. Green Energy miałam już wiele razy i też ją polecam:)



Jabłko i cynamon to idealny jesienny smak, często dodaję do niej jeszcze kawałek świeżego imbiru. Niedawno odkryłam markę Hari Tea, mają wiele ziołowych mieszanek. Zdecydowałam się na różę w hibiskusem i jestem zadowolona. Na pewno jeszcze coś od nich zmówię:)  




O tym jak przygotować matchę pisałam już TUTAJ. Nie jest to skomplikowane i warto spróbować jeśli lubicie zieloną herbatę. Ostatnio moją ulubioną jest Moya matcha z mlekiem migdałowym:) 




Mam wszystkie książki kucharskie Macieja Szaciłło, przetestowałam już sporo przepisów z książki Jedz i pracuj nad własnym zdrowiem. Polecam, jeśli szukacie pomysłów na proste i szybkie dania. Jest w niej wiele przepisów na śniadania, lunche do pracy, przekąski, których przygotowanie zajmuje chwile, a przy tym można spróbować wiele ciekawych smaków.  Marzyły mi się warsztaty kulinarne z Maciejem Szaciłło, a kiedy będzie już we Wrocławiu, ja wyjeżdżam. Liczę, że jeszcze będzie okazja się czegoś od niego nauczyć:)
Kiedy nie mam czasu na zrobienie czegoś w domu, staram się wybierać proste i zdrowe rozwiązania jak np. surowe batoniki. 




Od kiedy spróbowałam tej czekolady nie chcę jeść innej! Surowa, organiczna, ręcznie robiona czekolada z Australii smakuje obłędnie. Pana Chocolate występuje w wielu wersjach smakowych, nie jem jej często, ale z czasem sprawdzę wszystkie smaki. Polecam spróbować:) 



Koleje przysmaki z iHerb- miętowe czekoladki były bardzo dobre, ale jednak nie dorównują  wcześniejszym czekoladom. Słodkie czekoladowe, surowe ciasteczka były bardzo smaczne, pewnie zamówię je ponownie:) W składzie mają tylko dobre składniki. 



Owoce sezonowe to teraz moje ukochane przekąski. Śliwki, jabłka i gruszki kupuję w dużych ilościach i szybko znikają. Mam w planie zrobić chutney z jabłek, może macie dobry przepis?




O karobie pisałam już wiele razy, było też porównanie z kakao. Niedawno spróbowałam strąków karobu i się zachwyciłam! Smakują jak czekolada:) Trzeba tylko uważać i gryźć je bardzo ostrożnie, bo mają sporo twardych pestek. Poza tym  nie widzę wad. Na pewno kupię kolejne opakowanie:)




Nadszedł sezon na świece, niebawem zrobię kolejną partię świec z wosku sojowego. Kupiłam na próbę świecę marki zeea o zapachu bergamotki i jestem zadowolona. Pali się bardzo długo i daje przyjemny, delikatny zapach. Mam na oku jeszcze inne świece, które niebawem sprawdzę. 




Olejki eteryczne to zdecydowanie najlepszy naturalny sposób na zapach w pomieszczeniu. Nadają się też do inhalacji, dodaję je do kosmetyków i ciągle odkrywam nowe zastosowania. Moje ulubione to olejek pomarańczowy, kadzidłowy, lawendowy, różany, sandałowy i cynamonowy:) 




Ta płyta skradła moje serce, chociaż nie słucham jej już na okrągło:) Niebawem idę na koncert i będę mogła posłuchać Julii na żywo. 




Na koniec karty afirmacyjne. Afirmacje to podobno sprawdzona metoda samorozwoju i samodoskonalenia. Pomagają przeprogramować umysł i nastawić się pozytywnie. Karty i gotowe hasła mają w tym pomóc. Na pewno warto spróbować. Mam je od niedawna, ale sięgam po nie codziennie. 




Znacie coś z tego co pokazałam? Dajcie znać czy macie podobne zdanie. Możecie się podzielić swoimi ulubieńcami, chętnie poznam coś nowego:)

Pozdrawiam!
Daria

Domowy ketchup

Domowy ketchup

Cześć!

Sklepowe ketchupy są pełne cukru, sztucznych dodatków i często zawierają niewiele pomidorów. Domowy jest bardzo łatwy do zrobienia, nie wymaga też wiele zachodu. Deszczowy weekend sprzyjał robieniu domowych przetworów, zdecydowałam się na ketchup z cukinią. Pewnie w najbliższym czasie zrobię jeszcze jedną partię, bo bardzo mi smakuje:) Cieszę się, że go zrobiłam, domowe słoiczki na pewno się przydadzą. 




Składniki- na 6 słoiczków średniej wielkości

2,5 kg dojrzałych pomidorów
1,5 kg cukinii
0,5 kg cebuli
3 czerwone papryki
1/2 szklanki ksylitolu
1/3 szklanki octu
1,5 łyżeczki słodkiej papryki
szczypta pieprzu cayenne
łyżeczka bazylii
2 łyżki soli
0,5 łyżeczki lubczyku

Zaczynam od sparzenia i obrania pomidorów ze skórki, a następnie gotuję je na małym ogniu bez przykrycia, często mieszając, żeby odparować wodę. Trwa to długo, około 2 godziny. Na patelni duszę do miękkości bardzo drobno posiekaną cebulę, a następnie dodaję ją do pomidorów, razem z pozostałymi składnikami. Dokładnie mieszam i gotuję przez kolejną godzinę. Gotuję do momentu aż ketchup nabierze odpowiednią gęstość. 

Żeby ketchup miał gładką konsystencje trzeba zblendować go przez kilka minut. Jeśli chcecie idealnie gładki ketchup trzeba przetrzeć go przez sito, ja tego nie robię.  

Na koniec przekładamy go do czystych, wyparzonych słoiczków, szczelnie zakręcamy i pasteryzujemy. Wkładam słoiki do zimnego piekarnika, rozgrzewam go do 110 stopni i zostawiam je w tej temperaturze na około 15 minut. Trzymam je w piekarniku do ostygnięcia i ketchup jest gotowy. 
Pasteryzacja: gorący keczup przelać do czystych, wyparzonych i suchych słoików, następnie dokładnie zakręcić każdy słoik. Słoiki obracać do góry dnem i odstawiać na blat, kiedy wszystkie będą napełnione zacząć pasteryzację. Słoiki przełożyć na blachę do pieczenia wieczkiem do góry, wsunąć do zimnego piekarnika i rozgrzać piekarnik do 110 – 120 stopni stopni. Kiedy piekarnik osiągnie odpowiednią temperaturę zaczynam odmierzać 25 minut, po upływie których wyłączam piekarnik i pozwalam słoikom stygnąć w środku. Kiedy słoiki wystygną, keczup jest gotow
Pasteryzacja: gorący keczup przelać do czystych, wyparzonych i suchych słoików, następnie dokładnie zakręcić każdy słoik. Słoiki obracać do góry dnem i odstawiać na blat, kiedy wszystkie będą napełnione zacząć pasteryzację. Słoiki przełożyć na blachę do pieczenia wieczkiem do góry, wsunąć do zimnego piekarnika i rozgrzać piekarnik do 110 – 120 stopni stopni. Kiedy piekarnik osiągnie odpowiednią temperaturę zaczynam odmierzać 25 minut, po upływie których wyłączam piekarnik i pozwalam słoikom stygnąć w środku. Kiedy słoiki wystygną, keczup jest gotowy






Robicie domowy ketchup? Może wolicie inne przetwory?

Pozdrawiam,
Daria
Last week #58

Last week #58

Cześć!

W tym tygodniu we Wrocławiu odbył się Roślinny Culinary Fest. Wzięło w nim udział wiele restauracji, nie tylko tych oferujących wegańskie posiłki na co dzień. Chciałam zajrzeć do wielu miejsc, ale czasu starczyło na 4, z czego i tak bardzo się cieszę:) Na liście do odwiedzenia mam jeszcze kilka miejsc, które sobie upatrzyłam. Stopniowo będę je odkrywać:)





Carpaccio z kalarepki z octem jabłkowym, pieczonym serem migdałowym, karmelizowaną dynią, maliną i miętą serwowane w Żyznej mnie powaliło. Do tego pyszne bliny z pesto z jarmużu, kurki, salsa- burak, jabłko, seler naciowy, śliwka, karmelizowany orzech laskowy. 


W innych miejscach też było pysznie i ciekawie. Do tego wszystko pięknie podane. Kalafior marynowany z zielonej herbacie jaśminowej i kiszona marchew z musem malinowym w Malarskiej też były pyszne:) 



Dwa tygodnie temu byłam na warsztatach z biosfery. Nauczyłam się przygotowywać leśne kompozycje w słoiku, można wyczarować piękne rzeczy. Teraz szukam ładnego i dużego naczynia, żeby zrobić coś ciekawszego. Trzeba dobrze przygotować podłoże, delikatnie nawodnić, a potem biosfera sama  się o siebie troszczy w zamkniętym słoiku. Pięknie to wygląda, lubię takie roślinne motywy i już mam w planie kolejne warsztaty, tym razem kokedamy:) Polecam śledzić warsztaty organizowane przez Natura Rzeczy, jeśli jesteście z Wrocławia. Sam sklep też jest magiczny, pełen ciekawych dekoracji do wnętrz od polskich projektantów. 







Przy okazji wyjazdu do Zamku Kliczków odwiedziłam Bolesławiec:) Słynna ceramika cieszy oko, kupiłam jeden kubek na pamiątkę. Miasto jest niewielkie, ale ma piękny rynek. Ceramikę można podziwiać i kupować w wielu sklepach:) 




Na koniec coś nowego, niedawno odkryłam te kosmetyki z Wytwórni mydła sprawdzają się bardzo dobrze, niebawem napiszę dłuższą recenzję:) Znacie te produkty?




Udanego tygodnia!
Daria

Maraton po raz drugi- tym razem gorący Wrocław

Maraton po raz drugi- tym razem gorący Wrocław

Cześć!

Patrzę na medal i ciągle nie wierzę, że dałam radę. 11 września Wrocław był wyjątkowo upalny i na pewno zapamiętam ten dzień. Nie wyobrażałam sobie takiego scenariusza zapisując się na maraton kilka miesięcy wcześniej. 
Ponad 30 stopni, 50 stopni przy asfalcie i bieg w słońcu przez cały czas 42 km 195 metrów. Brzmi jak koszmar, ale udało się. Podobno był to jeden z najgorętszych maratonów w historii Polski. 




Dzień wcześniej zjadłam sporo sushi na kolację, a rano przed startem wpiłam około litr wody, bo wstałam wcześnie. Od rana było gorąco, gęsią skórkę miałam tylko chwile przed startem, bo staliśmy w zacienionym miejscu. Potem o cieniu można było tylko pomarzyć:) Wystartowałyśmy razem z vegan_run_joanna, fajnie było mieć kogoś obok w takim ciężkim dniu!
Zaczęłam w tempie 5:30 i nie myślałam za bardzo o wyniku końcowym. Pierwszy maraton biegłam w maju w Krakowie i skończyłam go z czasem 4:15:21. 

Przez 28 km biegłam w miarę równym tempem na 4:00, ale po tym dystansie poczułam jak bolesna może być kolka. Myślę, że organizm miał już dość upału. Nie biegam w takich warunkach, źle znoszę upały, na wakacjach wolałam wstać o 4 i iść biegać niż wychodzić kiedy było upalnie. 
Na maratonie już na 15 km miałam dość, nogi były jeszcze świeże, ale zwyczajnie nie chciało mi się biec. Uratowała mnie woda, wbiegałam w każdą kurtynę wodną, wylewałam na siebie kilka kubków wody przy każdym punkcie nawodnienia. Piłam też sporo wody. Miałam ze sobą daktyle- 8 sztuk i 2 żele energetyczne. Miałam spakowany plecak, ale w końcu go nie zabrałam, pewnie wywaliłabym go na trasie. Na upały nie jest to najlepsze rozwiązanie, na przyszłość pomyślę o dobrym pasie do biegania. Daktyle i żele schowałam do stanika:) Nie przeszkadzało, jeden żel wrócił ze mną na metę. 

Bieg był ciężki. Kolkę miałam przez 3 km, prawie cały czas szłam, miałam kilka prób truchtania i biegu, ale ból mnie stopował. Cały czas ktoś podrzucał mi jakiś pomysł- unieś ręce, zrób przysiad, głęboko oddychaj i kilka innych, ale nie pomogło. Na około 31 km odzyskałam siły i zaczęłam znowu biec. Punkty w wodą były bardzo często i cały czas się nawadniałam. 
Po drodze stało też mnóstwo kibiców z wodą do picia i polewania. Kibice byli wspaniali, też nie było im lekko stać w upale. Kobiety miały szczególny doping i ich wysiłek był bardziej doceniany na trasie:) Bieg ukończyło 4125 biegaczy, w tym 611 kobiet. Dotarłam na metę z czasem 4:19:07. 




Zmęczenie fizyczne było ogromne, zawłaszcza na ostatnich kilometrach, ale mimo wszystko kilometry szybko mi uciekały. Największa walka toczyła się w głowie. Pewnie, że mogłam zejść, nie miałam nic do udowodnienia. Nie mam sponsorów, biegam dla siebie, ale poddawanie się nie leży w mojej naturze. Czułam się na siłach, żeby to zrobić. Dałam radę i bardzo się cieszę. Po biegu byłam wykończona, o wiele bardziej niż po pierwszym maratonie. Teraz mięśnie już nie bolą, a ja zastanawiam się czy startować w Krakowie 30 kwietnia? Taki miałam plan, zobaczymy.

Najbardziej kontrowersyjne hasło dopingujące, widziałam że w internecie wywołało sporą dyskusję, ale na 39 km podnosiło na duchu i wywołało uśmiech:) Pro Run miało zdecydowanie najlepszy punkt kibica!



Marzyłam o takim posiłku jeszcze zanim dotarłam do mety. Nie wiem czy w innych okolicznościach pancake's smakowałyby mi tak bardzo, ale były idealne. Pełnoziarniste z kremem daktylowo- kokosowym i bananami. Bardzo słodkie i idealne po wyczerpującym biegu. Podają je na śniadanie w Machina Organika, ale na ogromną prośbę zrobili je też w porze obiadowej:)  




Kiedy mam to już za sobą bardzo się cieszę, ale nie zdecyduję się już na maraton w Wrocławiu. Pogoda jest nieprzewidywalna. Umówiłam się już w koleżanką, że za rok dołączę do ich strefy kibica. Wstępnie jestem też umówiona na Poznań w przyszłym roku z vegan_run_joanna i dziewczynami z Kobiety biegają. Spotkałam Zosię we Wrocławiu dzień po maratonie i uściskałyśmy się jak dobre znajome, a znamy się tylko z internetu:) Obserwowałam ich bloga jeszcze długo zanim zaczęłam biegać.




Biegam bo lubię, a takie wydarzenia to tylko dodatek, ale muszę przyznać, że maratony wciągają! Teraz będę biegać trochę mniej, myślę że 3 razy w tygodniu wystarczy przez jakiś czas. Asfalt mnie wymęczył, wolę moje leśne ścieżki. 

Dziękuję za wsparcie i mnóstwo miłych komentarzy i wiadomości na instagramie. Jeśli coś pominęłam, albo macie jakieś pytania piszcie, chętnie odpowiem:)

Pozdrawiam!
Daria


La Veganista. Superfood. Jedzmy Szczęśliwe

La Veganista. Superfood. Jedzmy Szczęśliwe

Cześć!

Uwielbiam książki kucharskie, mam ich coraz więcej, ale część przekazuję dalej kiedy zapoznam się z przepisami. Nie potrafię powstrzymać się przed oglądaniem pięknie wydanych książek, kończy się na tym że muszę je mieć:) W tym wypadku było podobnie, już sama okładka mnie przyciągnęła. 



La Veganista. Superfood - opis książki:

Najlepsze wegańskie przepisy na bazie zdrowej, bogatej w składniki odżywcze żywności, pochodzącej prosto z natury - bez jakichkolwiek egzotycznych dodatków. Co mają wspólnego shake waniliowo-owsiany, sałatka z soczewicy z grzankami warzywnymi i kapusta spiczasta z pikantnym sosem orzechowym? Brzmi zachęcająco, nieprawdaż? Dodatkowo wszystkie te dania są źródłem superżywności, mającej zbawienny wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Kto jednak myśli, że żywność ta dostępna jest wyłącznie w Internecie i trzeba za nią zapłacić bardzo wysokie kwoty, ten się myli. Autorka La Veganista zamiast suplementów diety i egzotycznych dodatków wykorzystuje w swojej kuchni powszechnie dostępne produkty, którym zawdzięczamy dobre samopoczucie, zdrowie i zadowolenie. Owoce, warzywa, rośliny strączkowe, produkty pełnoziarniste i orzechy zawierają wszystkie niezbędne w diecie wegańskiej składniki odżywcze. Dzięki nim każdy weganin może w pełni cieszyć się zdrowiem i zachować dobrą formę. Umiejętnie łącząc te produkty ze sobą uzyskamy potrawy, w których substancje odżywcze będą się wzajemnie świetnie uzupełniać. Na przykład smoothie postawi każdego na nogi, a orzechowy batonik doda energii i poprawi naszą koncentrację. Sandwicz z warzywami zjedzony w południe będzie zastrzykiem energii, a wieczorem najemy się do syta ryżem pełnoziarnistym z chrupiącymi warzywami. Kuchnia wegańska daje nie tylko radość życia, ale zapewnia też dobrą kondycję.





Autorka książki Nicole Just opublikowała już cztery książki z przepisami na zdrowe jedzenie. Początkowo myślałam, że tytułowe Superfoods  okażą się sproszkowanymi produktami z drugiego końca świata jak maca czy baobab. Okazało się inaczej, autorka mocno promuje zielone warzywa, produkty fermentowane, orzechy, przyprawy czy roślinne jogurty. 

Książka podzielona jest na 4 rozdziały- Radość o poranku, Lunch w pracy, Jedzenie dające szczęście i Słodycz daje szczęście. Kilka przepisów wypróbowałam od razu, zrobiłam proste pełnoziarniste bułeczki, domową tortillę, puree ziemniaczano- selerowe, czy sałatkę pomidorowo- grejfrutową! 
Z zachwytem patrzę na ostatni rozdział i może w końcu skuszę się, żeby coś upiec. Kusi mnie dyniowa panna cotta. Trzeba przyznać że przepisy powalają, chociaż nie wszystkie są łatwe. Zdecydowana większość przepisów nie wymaga jednak skomplikowanych składników. Bardziej wymagające dania kuszą kiedy czytam listy sadników mam ochotę spróbować wszystkiego! 
Przepisy mają zróżnicowaną trudność, jest też sporo propozycji dla początkujących kucharzy:)








Książkę znajdziecie TUTAJ. Moim zdaniem jest warta uwagi:) Polecam nie tylko weganom, każdy może dzięki niej odkryć piękne, nowe smaki. Kuchnie roślinna ma wiele do zaoferowania, a zdrowe posiłki dostarczają wszystkich potrzebnych składników pokarmowych. 




Znacie tą książkę? Polecacie jakieś kulinarne nowości wydawnicze? 


Pozdrawiam,
Daria

Ilua i Zamek Kliczków

Ilua i Zamek Kliczków

Cześć!

Tydzień temu spędziłam miły weekend w Zamku Kliczków na Dolnym Śląsku. Pojechałam tam poznać markę Ilua, która produkuje naturalne, świeże kosmetyki. Przy okazji mogłam inne blogerki i skorzystać z atrakcji Zamku:) 







Dolny Śląsk słynie ze szlaku zamków, które warto zobaczyć. Zamek w Kliczkowie jest położony w bardzo pięknym miejscu. Można się tam wyciszyć i odpocząć. Miałyśmy napięty grafik, ale udało się zwiedzić okolicę. Dużą atrakcją było nocne zwiedzanie zamku, które odbywa się tylko kilka razy w roku. 






Bajeczny dziedziniec! W innych zamkach najczęściej jest zimny i pusty. 







Najważniejszym punktem programu było spotkanie z twórcami matki Ilua. Kosmetyki świeże to ciągle nisza, ale skoro powstają takie marki musi być zainteresowanie. Przyznam, że słuchając z jakim zaangażowaniem Pani Magda opowiadała o swoich kosmetykach od razu miałam ochotę ich spróbować. Oboje z mężem stworzyli markę po wielu latach pracy w przemyśle kosmetycznym, mają ogromną wiedzę i pasję do tego czym się zajmują. 
Zamówienie kremu, który zostaje wykonany specjalnie na zamówienie, a następnie przesłany kolejnego dnia brzmi świetnie. Poza kosmetykami z oferty, można zamówić spersonalizowany krem stworzony do potrzeb naszej skóry. Na wykorzystanie takiego kremu mamy 2 i pół miesiąca. Nie zawiera sztucznych składników. Świeży krem jest najlepszym pożywieniem dla skóry. Dzięki przechowywaniu w lodówce zachowuje wszystkie wartości. 

Ciekawostką jest Miron Glass, czyli szkło z jakiego wykonane są opakowania. Jego zadaniem jest zatrzymywanie światła, które ma negatywny wpływ na składniki w kosmetykach. Chroni i przedłuża trwałość świeżych kosmetyków. Napiszę o nim więcej kiedy dam znać jak sprawdził się u mnie mnie krem, który stosuję już od tygodnia. 





W Spa Zamku Kliczków wykonywane są zabiegi na bazie kosmetyków Ilua. Kosmetyki tam stosowane mają specjalne receptury, których nie ma w ofercie marki. Każda z zaproszonych osób miała okazję skorzystać z zabiegów na twarz i ciało. Obsługa była miła, a zabiegi bardzo przyjemne:) Do tego piękne zamkowe wnętrze robiło wrażenie. 









Menu degustacyjne szefa kuchni Zamku powaliło wszystkich..nie pamiętam nazw wszystkich potraw, ale zaczęliśmy od tatara z pomidora. Potem była najlepsza pieczona marchewka jaką jadłam. Może wygląda nie pozornie, ale była podana z musem z jabłek, musem z marchewki i pudrem z marchwii. Rewelacja! 
Potem był chłodnik ze szczawiu z podsmażonymi liśćmi pokrzywy, pieczone warzywa z liśćmi szczawiu podane z ciekłym azotem, a na deser sorbet z mamin i buraków. 
Pyszna uczta i nie było problemu, żeby dla mnie przygotować wersję wegańską za co daję duży plus, bo wszyscy pozostali jedli mięso. 















Inne posiłki w czasie pobytu też były bardzo smaczne:) 





Ucieszyłam się na widok Czarszki, którą oglądam od dawna i korzystam z jej przepisów na domowe kosmetyki. Zapowiada się fajna znajomość, a spotkanie na pewno powtórzymy:) Poznałam też Angel z bloga Kosmetyki bez tajemnic, fajnie że coraz więcej osób z wirtualnego świata udaje mi się spotkać w realu!



Za jakiś czas dam znać jak sprawdzi się krem. Słyszałyście o marce Ilua? Co myślicie o świeżych kosmetykach?

Pozdrawiam,
Daria

Copyright © 2016 Ekocentryczka , Blogger